Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

sobota, 6 października 2012

Pół roku

... tyle nam było potrzebne do dowiedzenia się o co chodzi z Żukiem.

Kolejne wizyty, wydatki na lekarzy, na dojazdy.
Zawalałam pracę, nie kontaktowałam się ze znajomymi - odcięłam się od wszystkiego.
Mąż, sądzę, że podobnie.
Jak wracaliśmy z wizyt, często nawet słowem się nie odzywaliśmy do siebie, trawiliśmy to co usłyszeliśmy.
Jak Żuk miał półtora roku, jak został zrobiony rezonans coś się zmieniło.
Już spokojniej, łatwiej do tego wszystkiego podchodziliśmy. Zaczęliśmy wracać do "żywych", chociaż czekały nas jeszcze ciężkie chwile.

Nauczyliśmy się przez półtora roku życia Żuka, kogo jak mamy słuchać. Jakie informacje wynosić ze spotkań z lekarzami, którego lekarza się trzymać, a którego odpuścić (odwiedzilismy wiele miejsc, spotkaliśmy mnóstwo specjalistów).
Jest to bardzo potrzebna wiedza, dzięki niej łatwiej podejmować decyzje i wybierać dalszą drogę.
Ciężko jest być w niebycie, żyć w niewiedzy, w niepewności. Mam nadzieję, że już nigdy mnie to nie spotka.

Styczeń 2012 był przełomem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz