Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

sobota, 6 października 2012

Morze Bałtyckie

Zmęczeni, psychicznie wycieńczeni udaliśmy się na zasłużony urlop.

Wybraliśmy nasze piękne polskie morze, miejscowość Chałupy. Pożyczyliśmy Pscółkę i wyruszyliśmy.
Niestety dopadła nas choroba dzieci żołądkowa i przez pierwsze dwa dni Żuk miał sensacje brzuchowe. Albo spała albo chciała jeść. My po trochu się cieszyliśmy, bo spaliśmy razem z nią i w końcu mogliśmy się wyspać.

Wyjazd był w pewnym stopniu dla nas wyzwaniem. W końcu bez babci i dziadków musieliśmy zająć się Żukiem sami. Nie ma, że ktoś podjedzie weźmie malucha na spacer a my się zdrzemniemy.
Daliśmy radę :) dziecko było czyste, najedzone, wyspane. My hmm w sumie też.
Pogoda była wspaniała, nie za ciepło, nie za zimno, padało jak się chcieliśmy zdrzemnąć, słońce świeciło jak chcieliśmy iść na spacer.
Morze początkowo Żuka przeraziło, ale potem wsłuchiwała się w szum fal i łapała "joda"  :)
Plaża fascynowała Malucha i na szczęście mogła tam jeść, bawić się i spać.

W drodze powrotnej wstąpiliśmy do dziadka na działkę. Odwiedziliśmy też Żubry w Puszczy oraz obejrzeliśmy zdobycie Zamku w Liwie przez Rycerzy - cóż to była za walka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz