Zmęczeni, psychicznie wycieńczeni udaliśmy się na zasłużony urlop.
Niestety dopadła nas choroba dzieci żołądkowa i przez pierwsze dwa dni Żuk miał sensacje brzuchowe. Albo spała albo chciała jeść. My po trochu się cieszyliśmy, bo spaliśmy razem z nią i w końcu mogliśmy się wyspać.
Wyjazd był w pewnym stopniu dla nas wyzwaniem. W końcu bez babci i dziadków musieliśmy zająć się Żukiem sami. Nie ma, że ktoś podjedzie weźmie malucha na spacer a my się zdrzemniemy.
Daliśmy radę :) dziecko było czyste, najedzone, wyspane. My hmm w sumie też.
Pogoda była wspaniała, nie za ciepło, nie za zimno, padało jak się chcieliśmy zdrzemnąć, słońce świeciło jak chcieliśmy iść na spacer.
Plaża fascynowała Malucha i na szczęście mogła tam jeść, bawić się i spać.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do dziadka na działkę. Odwiedziliśmy też Żubry w Puszczy oraz obejrzeliśmy zdobycie Zamku w Liwie przez Rycerzy - cóż to była za walka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz