Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

niedziela, 26 maja 2013

Foch

Weekend Hania rozpoczęła basenowo i można powiedzieć, że
Zamykamy buzię
basenowo go zakończyła :)

W piątek Asia otrzymała od Hanki wielkiego focha, aż basen się trząsł od Małej płaczu. Było to wręcz zbiorowisko nieszczęść, 
nie dość że zmęczona po całym tygodniu i dość intensywnym piątku, 
nie dość że woda była troszeczke chłodniejsza, 
nie dość że było głośniej niż w niedzielę (pomimo tego że wtedy jest więcej osób),
 nie dość że Asia posadziła na schodku a potem wsadziła do wody, z której już nie ma widoku na cały basen,
to jeszcze Asia schowała prawą rękę Hance i nieszczęście gotowe. 
A dlaczego schowała? Bo Mały Żuk nie używa prawej ręki prawie w ogóle, paluszki się zakładają jeden na drugim. A lewą za to śmiga ładnie, łapie za zabawki, ściska piłeczkę piszczącą, i nowość w wydaniu Hani: przekłada sama karteczki w książkach!!!
Pracujemy nad próbą również ruszenia prawej części, choć jest to bardzo długa i wymagająca dużo cierpliwości praca. Ale wiemy, pewnego dnia się uda :)
Niestety pojawił się mały wodnisty katar u Hani w sobotni dzionek, ale na szczęście basen niedzielny (jak na razie) wygonił gila z nosa :) czekamy do jutra i zobaczymy na ile to było skuteczne.
Od zeszłego tygodnia rozpoczęłam pracą na innych zasadach :) dzięki temu będę częściej uczestniczyć w zajęciach Hani. Cieszę się bardzo choć wiem, że ucierpi na tym dom i mój sen. To co robiłam rano trzeba będzie wykonać wieczorem. Ale warto. Widać jak Hania potrzebuje naszej obecności nie tylko w domu. Dziadkowie super zajmują się Szkrabem jednak widać, że brakuje jej nas. Długo myślałam jak to wszystko połączyć, co zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Wiadomo jakie jest najlepsze rozwiązanie: rodzice zawsze w domu.
Jak już jesteśmy w domu, staramy się małe ćwiczenia niepostrzeżenie wdrożyć w życie. Tata Hani stawia na ruchowe ćwiczenia, a mi od czasu do czasu udaje się przemycić coś dla umysłu.
Myślę nad stworzeniem dla Hani książeczki własnej roboty.
Po trupach do gazetki :)
Lenistwo, brak czasu, niedoprecyzowany pomysł wykonania - odciągają mnie od faktycznego przygotowania książki. Pierwsze to znalezienie odpowiedniego wierszyka, bajki. Jest ich tysiące, ale nie każda się nadaje. Muszą być powtórzenia, prosty język, możliwe do wykonania obrazki ... na szkoleniu widzieliśmy bajkę/piosenkę o czterech słoniach i do tego książeczkę super zrobioną. Nie chce tego powielać, szukam czegoś nowego. I to szukanie mi się tak schodzi i schodzi. Wiem na pewno, że muszą być w książeczce: guziki, oczy ruszające się, są takie naklejane, szeleszczący papier, kolorowe dodatki, sznurki, sztywne kartki, pcsy, filc, zwierzątka ... itd itp Mamy Ciocię Gosię pracującą w mega wielkiej pasmanterii, muszę w końcu się do niej wybrać i pobuszować po półkach, koszach, pudłach! A i może ją zmobilizuję do pomocy :) Daję sobie czas do Hankowego pobytu w szpitalu, wtedy będzie musiała poleżeć w łóżku dłużej i może takim stworem książkowym łatwiej będzie ją utrzymać w ryzach.

1 komentarz: