Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

poniedziałek, 13 maja 2013

Pediatrowy przypadek

Burza mózgu :)
Mija ten czas strasznie szybko.
Dopiero co byliśmy u lekarzy na kontrolnych wizytach a tu znowu trzeba się do nich zapisywać.
Oj nie za bardzo za tym przepadam. Muszę dobrać tak terminy aby wszyscy na spokojnie wykonali swoje zadania, co kompletnie mnie rozbraja umysłowo. Najpierw zbieram się do tego długo, potem jak już wezmę telefon do ręki i wykonam mnóstwo telefonów, to zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno wszystkie wizyty umówiła, czy w dobrej kolejności, czy damy radę wszędzie się stawić o czasie całą rodziną, jakie dokumenty gdzie, jakie xero, ile przygotować kasy na to, czy to nie zawadzi z Hani drzemką, jedzeniem, kto pojedzie zawiezie przywiezie itd itp  Po drodze Hania może się rozchorować, więc pilnujemy aby nic jej nie dopadło, chuchamy, dmuchamy i niestety czasem ponosimy klęskę, przeważnie przy badaniach słuchu, tu katar się zawsze pojawi i możemy o miesiąc przesuwać badania, przynajmniej.

Szukając lekarzy do których powinniśmy chodzić, braliśmy pod uwagę tych, którzy byli nam wskazywani przez specjalistów oraz tych, o których dowiedzieliśmy się od innych rodziców. Wiadomo, że nie każdy lekarz jest taki sam dla wszystkich pacjentów, jedni są mniej zadowoleni z jego usług a inni bardziej. Jak to w życiu bywa należy wybierać, szukać, jeździć, nie zamykać się na nowe.
Niestety nie mogę powiedzieć, że Hania ma stałych lekarzy, z których jesteśmy bardzo zadowoleni i możemy ich zachwalać i polecać dalej. Są stali, do których regularnie jeździmy, jednak jest ich malutko. Najbardziej doskwiera nam brak z prawdziwego zdarzenia pediatry :( byliśmy u kilku. Z różnych przyczyn musieliśmy ich zmieniać, jedni odeszli z pracy inni niestety nie umieli zaspokoić naszej wiedzy a dokładniej jej brak. 
Obecnie muszę znowu poszukać kolejnego pediatry z państwowej przychodni. Nie dość, że ponownie mi odmówiono wizyty po tzw stronie dzieci zdrowych, to jeszcze pani pediatra nie chciała wypisać skierowań do poradni specjalistycznych i recepty na maść cholesterolową. Niestety a może stety była u niej Babcia Hani, udało się Jej w pierwszych godzinach dyżuru u dzieci chorych złapać panią doktor. Jeśli by się nie udało, miałam wykonać drugie podejście popołudniu. Ale Babcia obrotna jest i hurra udało się była jedną z pierwszych osób. 
I co z tego? Nadenerwowała się biedna, prawie pokłóciła z doktorką. Tak jak zawsze była zadowolona ze spotkań z tą panią tak tym razem powiedziała, że więcej nie mogę liczyć na jej pomoc bo to człowieka krew zalewa jak musi się prosić o podstawowe dokumenty dla dziecka. Szczegółów mi Mama nie zdradziła, żebym na spokojnie dzień skończyła.
Dwa lata wstecz, na Motylowych kolankach ;)
Nie rozumiem dlaczego tak ciężko w tej przychodni jest z lekarzami, wizytami, skierowaniami do poradni specjalistycznych???
Po wizycie Babci, postanowiłam, że zmienimy lekarza na Panią, która ma pod opieką kilkoro niepełnosprawnych dzieci. Oczywiście w przychodni rozmowa jak zwykle potoczyła się tak samo:
- Dzieńdobry, chciałabym umówić dziecko do lekarza do dzieci zdrowych.
- Nie ma miejsc. Ile dziecko ma?
- Trzy latka.
- To po co? Ani to bilans dwulatka ani czterolatka? Nie ma powodu, żeby zapisywać na wizytę.
- A na kiedy są terminy?
- Może w lipcu znajdę, zara sprawdzę ... do którego lekarza?
- Do Pani doktor xxx?
- Nie ma miejsc.
- A kiedy byłby jakiś dowolny termin, może być nawet w lipcu, sierpniu.
- Zaraz, Pani doktor jest na urlopie w lipcu, a po co do niej na wizytę?
- Mam niepełnosprawne dziecko i wskazane są kontrolne wizyty u pediatry, dodatkowo jeszcze szczepienia.
- Acha. To lipiec ....
I tu zakończę przemiłą rozmowę z panią pielęgniarką-recepcjonistką. Miałam wrażenie, że rozmawiam z panią, tak jak to kiedyś było, która siedzi za okienkiem, herbata z boku w szklance w srebrnej podstawce, wyraz twarzy zniechęcony i zero komunikatywności. Zawsze mnie to rozbawia i mam wrażenie, jakby te panie z przychodni były marionetkami, robociki bez uśmiechu bez rzadnych uczuć. Szkoda mi ich strasznie. 
Ważne, że udało mi się umówić na koniec lipca wizytę :) 
Może uda mi się do tego czasu załatwić ortodontę, neurologa, lekarza rehabilitacji, otolaryngologa, orzeczenie o potrzebie kształcenia ... coś się na pewno jeszcze znajdzie. 
Grunt, że się zebrałam i kalendarz lekarzowy wypełniłam :)  
Nie lubię narzekać, ale dziś zostałam lekko wyprowadzona ze spokojnego stanu. W sumie to nie powinnam się umawiać, czekać na swoją kolej, tylko jechać do przychodni i wejść bez kolejki do pediatry, mamy przecież pierwszeństwo! Wysłuchać paru komentarzy rodziców czekających tam i śpieszących się do pracy, do przedszkoli, żłobków, na zajęcia. Ale po co, przecież wszystko można załatwić na spokojnie z uprzejmymi zwrotami, bez nerwów, bez zbędnych nieprzyjemnych rozmów ... hmm chciałabym tak, oj bardzo.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz