Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

wtorek, 4 czerwca 2013

Tany tany

Weekend jak zawsze minął bardzo szybko, nawet jeśli trwa troszkę dłużej niż standardowy.
Nigdy nie pojmę fenomenu pędzika przy wolnych dniach. Spędziliśmy go w pełni razem z małymi przerwami.
Czwartek leniwy i ze smakołykami od Babci Hani. Odsypialiśmy po nocnych przygodach Hani. Biedna miała napad bączków i wirujących nieprzyjemności w brzuszku. Skończyło się na pół godzinnej kąpieli w wannie i różowiutkiej skórze, a potem radosne odgłosy spod kołdry dały znać, że czas na spanie :)
Mamagama.pl
Piątek Hanulka spędziła mną i mym Tatą. Pojechaliśmy na zajęcia do Pana Pawła i Pani Marty na Wrzeciono. Ćwiczenia były super, jak zwykle brak zdjęć bo pochłaniają mnie w pełni i obserwuję jak to Hania jest uczona przez terapeutów nowych czynności. Pan Paweł wyginał Szkraba, Hania przepięknie ćwiczyła choć jak zawsze musiała dać znać, że trzeba się nią interesować i zabawiać. U Pani Marty uczyłyśmy się pić z kubeczka Medeli oraz z kubeczka Doidy Cup. Osobiście jestem za Doisy Cup, polecam wszystkim z problemami picia. Może nie jest tak tani jak medeli, ale dzięki nim widać jak dziecko pije i jest na tyle duży, że dziecko może samo trzymać. Będziemy dzielnie próbować wprowadzać w życie nową metodę picia :) w niedzielę wybraliśmy kisiel owocowy, jednak nie do końca przypadł Hani do gustu i tylko troszeczkę go wypiła, ale ważne że chciała się uczyć.
I tu też huśtanie było w dechę :)
W połowie piątkowego dnia, umówiłam się do fryzjera. Długa wyczekiwana wizyta, chciałam Hanię podrzucić aby delikatnie wyrównać jej włoski. I co, po długich poszukiwaniach budynku i innych przygodach po drodze, w końcu pełna radości chciałam wejść do salonu, ciągnę za drzwi, zamknięte. Pukam, cisza. Nagle patrze na okno, a tam karteczka, że dziś tylko do 14. Zdziwiłam się, bo umówili mnie na 14:15. Nic to, szkoda tylko, że był to salon bardzo polecony, koleżanka zadowolona, chodzi od lat i ... nic to więcej się tam nie wybiorę. W trybie pilnym, znalazłam inny salon, gdzie Pani profesjonalnie obcięła Hanię. Byłam zaskoczona szybkością i precyzją ruchów!!! Będziemy tam jeździć, bo warto!
Rodzinne pogaduszki
Sobota była dla Hani dniem pełnym wrażeń. Jeszcze nigdy tak długo nie spędziliśmy czasu w zgiełku, hałasie i na powietrzu wśród bzykających wesoło komarów :) zaczęło się od drzemki na samym początku ślubu w kościele, potem Hania wyspana, pełna werwy podpowiadała Państwu Młodym co mają mówić w trakcie przysięgi i głośno dyskutowała o kolorach w oknach i wielkiej przestrzeni. A organy i śpiew wprawiły Żuka w osłupienie. Ruszyliśmy do sali na przyjęcie i obiadek. Rosół został pochłonięty w trymiga przez Małą. Głodna była niemiłosiernie, drugie danie już mniej pochłaniała, za to Tata był wniebowzięty, bo zjadł dwie porcje :) Do momentu braku muzyki DJa  było wszystko w porządku Hania obserwowała wszystkich gości i całe otoczenie.
Tato Tato tam są drzewa :)
Jak tylko usłyszeliśmy pierwsze dźwięki muzyki, czym prędzej czmychneliśmy na dwór na taras. Jak to na weselach/przyjęciach było stanowczo za głośno. I tak i tak Hanki głowa jak tylko drzwi się otwierały, szybko skręcała się w stronę hałasu i zaciekawienie wygrywało ponad wszystko. W międzyczasie zjedliśmy kilka posiłków, Hania huśtała się na huśtawce, próbowała zjechać na zjeżdżalni, była rozrywana między Babcią a rodzicami, przyglądała się każdemu kto do nas podszedł, z jednymi wchodziła w konwersację lub grę mimiczną, a z drugimi nie miła ochoty rozmawiać. Wszystko było dla niej nowe, wielkie i dziejące się szybko. Ale mimo to zainteresowanie wygrywało. Zachowywała się po prostu rewelacyjnie, nie mogliśmy wyjść z podziwu, że nasze obawy były kompletnie nie potrzebne. Widać było już pod wieczór, że jest mocno zmęczona, jednak dalej trzymała głowę w pionie i nie chciała aby cokolwiek ją ominęło :)
Wskoczyliśmy do auta i udaliśmy się do Dziadków na nocną drzemkę. Hania jak tylko poczuła pod całym ciałem łóżko, dostała zastrzyk energii i rozpoczęła opowiadanie Dziadkom co to ona dziś nie robiła, czego nie widziała, hohoho !!! Mogłaby tak pewnie całą noc, ale rano czekał ją basen ostatni przed wakacjami i trzeba było wcześnie wstać, więc pobrałam Dziecko i w trymiga padła snem sprawiedliwym. 
 
Drink Hankowy
Dzień zaliczamy do udanych. Jesteśmy wszyscy dumni z Hani, z jej zachowania, zainteresowania, strachu, ale jednocześnie pełnego ciekawości co będzie dalej. Nie przypuszczaliśmy, że wytrzyma tak długo, że nie będzie płakać, i że całe zamieszanie nie wpłynie na brak jedzenia. 
A w niedzielę, na basenie, przepięknie ćwiczyła z Asią :)Sama przekręcała się z brzucha na plecy, utrzymywała kontakt wzrokowy nie tylko z Asią ale i z innymi osobami na basenie. Pani fotograf oczywiście była dla niej największym punktem zainteresowania, ale jak tylko aparat znikał, powracała do ćwiczeń. Niestety my odkryliśmy na basenie brak mocy w rękach :( zakwasy po długich minutach trzymania na rękach Hani mocno nam doskwierały. Jeszcze dziś czuję jakie mam wspaniałe nie wijące się, grzecznie siedzące na rękach Dziecko :) 
Będę pływać czy nie ...
Szczerze powiedziawszy kompletnie nie pamiętam jak to było, kiedy Hania będąc na rękach nie wykonywała obrotów, nie wierzgała nogami, nie kręciła na wszystkie strony głową, nie machała łapkami. Nie to, że mi to przeszkadza. Po prostu nie spodziewałam się, po opiniach lekarzy i innych "specjalistów", że Hania tak nas zaskoczy i tak pięknie będzie iść do przodu. Sama radość normalnie :)
Wózek Stingrey ostatnio często zaskakuje mnie pozytywnie. Pominę fakt współpracy z firmą, która ma wyłączność na nasz rynek w sprzedaży sprzętu firmy R82, bo to szkoda słów, nerwów, i co jest bardzo cenne, czasu. Ich profesjonalność zwala z nóg. A wózek, ma swoje wady, niedociągnięcia, jednak siedzisko jest tak dopracowane, że Dziecko faktycznie siedzi prawidłowo. Peloty, klin, pasy itd dobrze ustawione wpływają na wygodne siedzenie Hani i większą możliwość wykorzystywania rąk do działania. Ustabilizowane bioderka, plecy, boki pozwalają na skumulowanie pracy w rękach i nogach, ach jak Hanka uwielbia jeździć w tym wózku. Się wierci, ogląda i macha łapkami i nogami we wszystkie strony.
 
Rodzinka w komplecie :)
A wczoraj Tata Hani miał urodzinki :) Sto lat dla niego, a nawet więcej i dużo dużo radości każdego dnia!!! Niech zawsze będzie taki jaki jest, niech nigdy nie straci swojego poczucia humoru i miłości do nas. Czas spędzony z Nim jest zarówno dla mnie jak i dla Hani najcenniejszym czasem. Główny prezent jeszcze nie dotarł, ale wszystko w swoim czasie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz