A co wygrała? 5 prezentów. Dużo nie? A dokładnie to środę, czwartek, piątek, sobotę i niedzielę z Rodzicami!! To się staje coraz częstszym prezentem dla niej, i to mega przemyślanym :)
Może stanie się to tradycją ??? Byłoby rewelacyjnie, choć nie do końca realne niestety.
Robiliśmy wiele rzeczy, nawet bardzo wiele jak na główkę Małej Hani.
Były ćwiczenia, spacery, jazda autkiem tu i tam, załatwianie spraw odkładanych, wizyta u Pani Doktor Rehabilitacji, fontanny, sklep ogromny, konsultacje u Pań specjalistek od AAC, spotkanie z Rodziną, zwiedzanie stadionu narodowego, leżenie na trawie, konsumowanie na powietrzu posiłków, spanie, wizyta w NFZ ...
Dawno tak dużo nie podróżowaliśmy po naszym cudnym wcale nie zakorkowanym, pełnym przeuroczych i prawidłowo jeżdżących kierowców, mieście. Nie to, że narzekam, nie nie. Po prostu były chwile grozy i wciskania przeze mnie hamulca, a auta nie prowadziłam ani razu.
Winda na Radomskiej |
Fontanny = sztuk dwie, jedna malutka niedaleko naszego miejsca zamieszkania, krótka wizyta i śmiech Hani na całe podwórko. Zupełnie zapomniałam o tym miejscu, a warto było nawet na kilkanaście minut przyjechać przez ruchliwe skrzyżowania. Druga ogromna na podzamczu, od początku do końca była obserwowana przez Hanię. Nawet udało się poczuć temperaturę wody, która poprzez podmuch wiatru zmoczyła dokładnie cały nasz majdan, a Szkrab wyszedł obronną ręką, wiedziała gdzie się schować (przede mną), za to ja oberwałam najmocniej.
Obiad w parku |
Czekamy na opinię od Pań, ciekawa jestem co napiszą :)
Dużym zaskoczeniem była też wizyta na stadionie narodowym. Sądziłam, że Hania zwróci uwagę na ogrom budynku, ale będzie to raczej takie ogólne. A tu proszę bardzo, wiła się i przekręcała na wszystkie strony.
A to z prawej a to z lewej a to pójdziemy do krzeseł a to przejdziemy dalej a to wyjdziemy na zewnątrz a to popatrzymy w górę na kopułę ... kręciła się niemiłosiernie i cieszyła z każdej chwili tam spędzonej! Po około godzinnym spacerze po stadionie, jak tylko wróciliśmy do samochodu, Hania poczuła fotelik pod pupą i tyle ją widzieliśmy. Ona nie zasnęła, ale padła! :) spała z godzinę, chociaż mieliśmy jechać na obiadek i kawę a potem do rodzinki na spotkanie. Obiad odbył się bez dziecka, które smacznie spało w samochodzie tuż obok ogródka, w którym rodzice konsumowali pierogi i placki ziemniaczane ze śmietaną, łososiem i szczypiorkiem (PYCHA!!!) popijając kawą :) Chwila dla nas, odetchnięcie, i spokój. Widok śpiącego dziecka jest cudny, trwa zawsze za krótko ;) Dodatkow udało nam się spotkać z Lekarzem Rehabilitacji. Obejrzała Hanię ze wszystkich stron, pogadały sobie od serca każda w swoim języku :) Żuk pokazał co umie, jak pięknie siedzi, jak siada, jak stoi z lekkimi ruchami niestabilności, jak rusza nóżką, kolanem, łokciem po stuknięciu młoteczkiem. Cała gama czynności ruchowych została pokazana. Pani Doktor ucieszona z postępów zaleciła prześwietlenie bioderek. Biegiem dwa piętra wyżej i modlimy się, aby Hanka nie poruszyła się w trakcie pstryku. I wiecie co? Dumna jestem nieziemsko z Hanki!!! Nawet nie drgnęła podczas wykonywania rtg. Tak jak pan kazał nam się ułożyć, tak wytrzymała dość długo, bo po zdjęciu jeszcze chwilę utrzymała tą pozę. Superro!!! A wynik? Wszystko w normie, można pionizować!!!!! Dzięki temu otrzymaliśmy skierowanie na łuski (bo stópki trochę bardzo Hance uciekają i trzeba to skorygować, a i potrzebne jest wsparcie dla nóżek), w NFZ kolejka 4 osób, 5 minut stania, skierowanie podbite. Umówione spotkanie na przymiarkę łusek i sprawa załatwiona :) Nic tylko chwalić nasze procedury, oby tak zawsze prosto i łatwo było !!!
wzorcowy siad :) |
A w poniedziałek wyruszyliśmy skonsumować skierowanie na łuski. Przyjechali Panowie z Łodzi, nie spóźnieni :) rozłożyli wielką czarną folię na podłodze (ku naszemu zaskoczeniu), posmarowli nóżki jakimś kremopodobnym czymś, zawinęli Hani nóżki do kolan w folię spożywczą - przynajmniej tak wyglądała, a następnie białe coś wygladające jak bandaż zmoczyli w wodzie i zaczęli owijać nóżkę. A i ważna rzecz w środek włożyli rurkę przezroczystą, taką trochę szerszą niż w kroplówkach. Patrzeliśmy na to z lekkim niepokojem. Na szczęście Panowie wszystko tłumaczyli i pokazywali dokładnie co jest do czego. Bandaż po kilku chwilach zrobił się sztywny, rurkę wyciągnęli w między czasie, i w miejscu gdzie ona była przecięli "but", jakie to proste :) Po chwili kolejna noga została tak samo potraktowana :) w między czasie dostaliśmy wzory butków/łusek, wybraliśmy najpiękniejszy i w drogę do pracy/domu! Obecnie czeka nas kolejna procedura, mianowicie dofinansowanie z pcpr. Z pierwszej ręki dowiedziałam się, że źródełko wyschło i trzeba czekać. Ehhh mur jakiś musiał się trafić, ale jako Żuki znajdziemy szczelinę i pokonamy go :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz