Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

sobota, 26 stycznia 2013

I u nas zalęgła się choroba :(
Rozpoczął ją Dziadek Hani, następnie Babcia się znalazła na zwolnieniu lekarskim i dołączył do niej Tata Hani. W ciągu trzech dni w trzech domach rozpowszechniały się zarazki. Adam szybko został przeniesiony do pokoju obok, aby nam Hanki nie zaraził. Leżał tam i leżał, flikał, czytał, oglądał filmy w komputrze, którego w końcu miał czas trochę oczyścić i jadł wszystko co w domu można było zjeść. Wszystko by było w porządku gdyby nie fakt, że nie miał kto z Hanią jeździć na zajęcia a dokładnie ją zawozić. Sama nie podjęłam się tego wyzwania bo jako baaaardzo niedzielny kierowca, musiałabym chyba z trzy godziny wcześniej wyjechać, aby na czas dowieźć Hanutka.
W Wujkowym aucie


Jest wysoko i mniej miejsca, uśmiech był później

Postanowiłam uruchomić Tatę Chrzestnego Żuka. Ku wielkiej naszej uciesze zgodził się uczestniczyć w czwartkowych i piątkowych zajęciach. Czwartek był dla niego trudnym doświadczeniem. Vojta to ćwiczenia gdzie trzeba mieć twarde nerwy i nie uciec szybko gdzie pieprz rośnie. Na szczęście Hania była wzorowym pacjentem tego dnia i przepięknie ćwiczyła, a i płacz troszkę zmalał i Wujek był świadkiem pochwał od p.Joasi.Mamy wykonywać ćwiczenia jak do tej pory plus jedno polegające na próbie pokazania Hance co może zrobić, żeby z podporu usiąść po turecku. Wymaga to małego podstępu, ale to w dobrej wierze :)
Szybki zwrot głowy na drogę :)
W piątek niestety wujek musiał wstać zaraz po 6 rano, aby u nas być już na 7 i jechać na drugi koniec miasta. Obiecałam zrobić kawę do auta, niestety rozpuszczalna kawa wyszła a i czas się skurczył z rana niemiłosiernie. Zamiast o 7 wyjechaliśmy coś koło 7:20. Mieliśmy obawy czy dojedziemy na czas, ponieważ strajk kolejarzy na pewno przyczynił się do faktu powiększenia ilości aut dojeżdżających do pracy. Na szczęście ze stoickim spokojem Wujek dowiózł nas na czas a Pan Paweł zastał nas gotowych do ćwiczeń. Po drodze mieliśmy krótką rozmowę z Panią Martą, która nam podpowiedziała, że czas zacząć sygnalizowań wzrokowo, słuchowo i bodźcowo Hani, że coś nastąpi po tym. Np przewijanie - pokazanie pieluszki i ścisk bioderek, jedzenie - amam i miseczka itp itd. Już staramy się to wdrożyć w życie, jednak to długa droga.
Na tą chwilę Hania bardzo dobrze reaguje na książeczkę ze zdjęciami, o której już pisałam, i na niektóre słowa, sygnały. Zobaczymy czy uda nam się z większą ilością. Jestem pewna, że Hania nas zaskoczy :)
Prawie pusta droga
Wujek był na obu ćwiczeniach :) mówił, że bardziej mu się podobało niż w czwartkowy wieczór :) Żuk ćwiczył bardzo skrupulatnie u Pana Pawła tak jakby wiedziała, że dopiero za półtora tygodnia do niego przyjedzie. Ośrodek zorganizował wyjazd dla dzieci na zimowisko i terapeuci jadą na tygodniowe podboje górskie. Oczywiście życzymy dużo ciekawych przygód oraz miło spędzonego czasu z dzieciakami :)


Udało mi się zrobić zdjęcia w aucie (choć było to nie lada wyczynem), na zajęciach oczywiście zapomniała, tak się zagadałam z Panem Pawłem. Myślę jak tu częściej jeździć z Hanią na zajęcia i odciążyć Babcię. Plan jest, wymaga dopracowania i przychylnej opinii niektórych osób. Mam nadzieję, że się uda. Proszę trzymać kciuki!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz