Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

sobota, 1 grudnia 2012

Zrobiło się mocno chorobowo.
Hania zaraziła nas a jak już wydobrzała to my ją zaraziliśmy. Ostatnie dni są dla nas dużym wyzwaniem. Poznajemy co to znaczy jak dziecko płacze i nic nie można zrobić.
Byliśmy u lekarza i jest zapalenie ucha i gardła. Najchętniej to wyrwałabym chorobę z tego malutkiego ciałka i sama ze zdwojoną siłą ją przeszła. Ale niestety tak się nie da. Siedzimy w domu, odwołaliśmy wszystkie ćwiczenia i skrupulatnie podajemy antybiotyk. Szczęście w nieszczęściu, że Hania go zjada bez problemu. Gorzej jest z probiotykiem, gdyż od razu Żuk ma problemy z brzuchem i bąkami. Próbujemy coś zaradzić, jednak mało nam się  udaje ulżyć małym jelitkom.
Niestety sprawa wózka nadal jest nie rozwiązana. Aż szczerze powiedziawszy nie chce nam się tego komentować. Zastanawiamy się dlaczego tak to wszystko wychodzi i jeszcze nie udało się tego załatwić. Nasze nerwy zostały mocno poruszone i mamy parę dni na ich odpoczynek i uspokojenie. Na dodatek w pracy mamy obydwoje dużo spraw i się to wszystko ze sobą połączyło. Często ciężko jest powstrzymać się od nie uzewnętrznienia tego co kryjemy w sobie.
Z pozytywnych spraw, udało się nam załatwić receptę na butki dla Hani, a dokładnie Babcie stanęła na wysokości zadania i pojechała do CzD na wizytę do Pani neurolog, a następnie odwiedziła NFZ po pieczątkę refundacyjną. Teraz tylko czekać aż Szkrab wyzdrowieje i jedziemy po butki. Jakie, a każde haha na pewno najpiękniejsze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz