Cisza......
Zero informacji.... Powód?
Czas? Brak motywacji? Zabieganie? Napisze później? Dodam jutro, dam radę!
A może pojutrze? W weekend na pewno mi się uda! Co to ja miałam zrobić?!
I tak mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. I co? I pustka.
Dużo zmieniło się u nas przez ostatnie pół roku. Podsumowując mogę jedynie stwierdzić, że wszystko mamy do góry nogami :-)
Hania w przedszkolu odnajduje się znakomicie! Uwielbia to miejsce i Opiekunki, które zaskakują mnie co i rusz. Aż miło do nich przychodzić i czasem mam ochotę zamienić się w dziecko i zostać z nimi. Zawsze uśmiechnięte, zabierają dzieci i już ich nie ma, impreza w sali jest na całego. Hania radośnie gaworzy po swojemu praktycznie przez cały czas, zaczyna jak ją oddajemy a jak odbieramy to hmm nie kończy tylko dalej nawija. Opowiada nam cały swój dzień a Opiekunki się śmieją, że gada aż ją czasem proszą o chwile ciszy :-) zresztą nie tylko ona tak nadaje :-) Bomba to przedszkole :-) ciesze się, że się zdecydowaliśmy. Że przełamaliśmy swój lęk i obawy i podjęliśmy krok do przodu. Jest to z wielkim pożytkiem dla Hani co widać gołym okiem. Ostatnio było podsumowanie naszego Szkraba i szczerze powiedziawszy sami się domagaliśmy o minusy Hani ;-) były ochy i achy co oznacza nie tylko, że Hanka rozwinęła się, ale też że to przedszkole i ludzie tam pozytywnie działają na naszą pociechę. Za co chylimy czoła i stokrotnie im dziękujemy!!!!
Dodatkowo udało nam się zrealizować plan bardzo długoterminowy :-) na razie wszystko jest na najlepszej drodze do finalizacji, mimo różnych przeciwności, komplikacji, ale szczegóły za jakiś czas. Totalnie to zmieniło nasze życie i mam nadzieje, że jeszcze bardziej je urozmaici!
Chcielibyśmy serdecznie
podziękować wszystkim za każdą złotówkę jaka wpłynęła na konto Hani w
fundacji :-) jesteśmy wdzięczni za pamięć i chęć pomocy. Prosimy nie
zapominajcie o nas a dokładniej o Hani :-)
POMOC DLA HANI dzięki Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą
1% podatku przy rocznym rozliczeniu pit - krs nr 0000037904 z dopiskiem 16552 KOWALSKA HANNA
Darowizny można wpłacać na subkonto Hanny w Fundacji
nr konta 61-1060-0076-0000-3310-0018-2660
z dopiskiem 16552 KOWALSKA HANNA, DAROWIZNA NA POMOC I OCHRONĘ ZDROWIA
z dopiskiem 16552 KOWALSKA HANNA, DAROWIZNA NA POMOC I OCHRONĘ ZDROWIA
Dzięki
Waszemu Procentowi i darowiznom Hania uczęszcza na zajęcia
rehabilitacyjne, odbywa wizyty u specjalistów a ostatnio nawet udało nam
się zdecydować na wyjazdowy turnus rehabilitacyjny :-) jesteśmy
zadowoleni z efektów i na pewno będziemy kontynuowali wyprawy do
ośrodków.
W tym roku planujemy też kilka nowych sprzętów dla Szkraba, zaczynamy już poszukiwania i wywiad środowiskowy. Niestety NFZ refunduje cześć kosztów i Wasze wpłaty pomogą nam w zaopatrzeniu Hani w najlepsze urządzenia, które będą korygować jej postawę i siad. Już powoli powoli zbliżamy się do ich "klepnięcia" :-)
W tym roku planujemy też kilka nowych sprzętów dla Szkraba, zaczynamy już poszukiwania i wywiad środowiskowy. Niestety NFZ refunduje cześć kosztów i Wasze wpłaty pomogą nam w zaopatrzeniu Hani w najlepsze urządzenia, które będą korygować jej postawę i siad. Już powoli powoli zbliżamy się do ich "klepnięcia" :-)
Hania jest nadal pogodnym i rozgadanym dzieckiem. Tą radością i pozytywnym nastawieniem zjednuje ludzi i wybiera samych wyjątkowych rehabilitantów, lekarzy i miejsca. Dzięki temu każdy dzień jest dla nas wyjątkowy i nawet pobudka o 5 rano może przerodzić się w niezapomniany poranek. Jej śmiech i gaworzenie to najpiękniejsze podziękowania jakie możemy usłyszeć :-) widać że ostatnie pół roku jest dla niej bardzo cenne i wypełnione nowymi bodźcami, wrażeniami. Pozwoliło nam to na pokazanie Hani naszej miłości, zaangażowania i bliskości. Były momenty kiedy jedno z nas nagle znikało na dłuższy czas, co do tej pory nie miało miejsca i Hania dzielnie znosiła rozłąkę. Nie odbyło się bez chwil smutku, zagubienia jednak nauczyła się, że mimo, że nie jesteśmy całą rodziną, może na nas liczyć i czuć się bezpiecznie. Nauka dotyczyła całej naszej rodziny i świetnie daliśmy sobie radę. Szczególnie na 3 tygodniowym turnusie rehabilitacyjnym z dala od domu, z dala od codzienności.
Obiecujemy,
że wracamy tu, będziemy pisać i pokazywać jak wygląda świat Hani.
Koniec laby, koniec niezapowiedzianych historii. Stopniowo będę dodawała
wpisy, które powstały dawno temu i czekają w ukryciu na dopracowanie i
dodanie zdjęć. Blogspot uczy cierpliwości i pokory. Układ wszystkiego
zajmuje bardzo dużo czasu a zdjęcia zawsze są na początku w miejscu, w
którym nie chcemy a na końcu potrafią zrobić psikusa i poprzestawiać się mimo
naszych starań. I człowiek już ostatkiem sił kończy
posta i stara się nie liczyć ile czasu dodawał jedno malutkie zdjęcie
;-) ale nie marudzimy tylko działamy, wstąpiła w nas nowa siła :-) oby
na długo!!!
Zacznę może od wpisu który powstał w lutym,
tuż przed wyjazdem na nasz pierwszy turnus rehabilitacyjny. Dużo stresu
było od chwili gdy otrzymaliśmy telefon, że tak to już ten czas, że
minęło pół roku i nadeszła nasza kolejka, że mamy się pakować i fru do
Ameryki. Pierwotnie dostaliśmy ok tygodnia na przyjazd, w głowie milion
myśli, planów, terminów, zobowiązań. Panika co zrobić jak to ułożyć, po
krótkiej naradzie przenieśliśmy termin wyjazdu o miesiąc. Pozwoliło nam
to dokładnie ułożyć plan działania, dokończyć zobowiązania i spokojnie
przygotować się do wyjazdu, a napisałam tak:
Za parę dni ruszamy na nasz pierwszy turnus rehabilitacyjny!!! Mój lęk jest ogromny. Jedziemy aż na trzy tygodnie do Ameryki. Szpital w środku lasu nad jeziorem, cudne miejsce, jak oglądałam zdjęcia. Opinia dobra wśród lekarzy i terapeutów. Choć wszyscy w pierwszym momencie myślą o zupełnie innej Ameryce i pytają o wizy, o podróż :-) dużo śmiechu było dzięki temu. A to dwie trzy godziny drogi od nas, pod Olsztynkiem :-) Spakowanie nawet nie rozpoczęte. W głowie milion pomysłów co tu zabrać, jak tam będzie, ile zajęć, jakie zajęcia, czy jedzenie będzie dobre tzn np nie z soda, czy pokój będzie ciepły, jak daleko będzie do stołówki czy na zajęcia, czy śnieg nas zasypie czy będzie mokro,a może wiosna zawita już, jak Hania zniesie rozłąkę z tatą,czy będzie chciała ćwiczyć, czy terapeuci będą jej odpowiadać, kiedy zrobię pranie, czy dam radę z Hanią, czy się nie rozchorujemy, czy wystarczy mi sił, czy czy czy.... I tak od miesiąca mi wszystko krąży w głowie. Nie śpię przez to najlepiej. W pracy też dużo. W domu jak zawsze jest co robić. A dzień na złość kończy się za szybko, noc mija w mgnieniu oka. Znajomi i rodzina zaniedbani, dziwią się, że nie dzwonię w każdej wolnej sekundzie czyli w drodze do pracy, na zajęcia, do domu, na spotkania... Ten czas poświęcam na wyciszeniu się, na podejmowaniu decyzji, ułożeniu planu działania. Nie narzekam nic a nic. Wszystko jest wynikiem naszych decyzji, które podejmowaliśmy wspólnie. Trafił nam się czas skumulowany ;-) damy rade jak zawsze!
Za parę dni ruszamy na nasz pierwszy turnus rehabilitacyjny!!! Mój lęk jest ogromny. Jedziemy aż na trzy tygodnie do Ameryki. Szpital w środku lasu nad jeziorem, cudne miejsce, jak oglądałam zdjęcia. Opinia dobra wśród lekarzy i terapeutów. Choć wszyscy w pierwszym momencie myślą o zupełnie innej Ameryce i pytają o wizy, o podróż :-) dużo śmiechu było dzięki temu. A to dwie trzy godziny drogi od nas, pod Olsztynkiem :-) Spakowanie nawet nie rozpoczęte. W głowie milion pomysłów co tu zabrać, jak tam będzie, ile zajęć, jakie zajęcia, czy jedzenie będzie dobre tzn np nie z soda, czy pokój będzie ciepły, jak daleko będzie do stołówki czy na zajęcia, czy śnieg nas zasypie czy będzie mokro,a może wiosna zawita już, jak Hania zniesie rozłąkę z tatą,czy będzie chciała ćwiczyć, czy terapeuci będą jej odpowiadać, kiedy zrobię pranie, czy dam radę z Hanią, czy się nie rozchorujemy, czy wystarczy mi sił, czy czy czy.... I tak od miesiąca mi wszystko krąży w głowie. Nie śpię przez to najlepiej. W pracy też dużo. W domu jak zawsze jest co robić. A dzień na złość kończy się za szybko, noc mija w mgnieniu oka. Znajomi i rodzina zaniedbani, dziwią się, że nie dzwonię w każdej wolnej sekundzie czyli w drodze do pracy, na zajęcia, do domu, na spotkania... Ten czas poświęcam na wyciszeniu się, na podejmowaniu decyzji, ułożeniu planu działania. Nie narzekam nic a nic. Wszystko jest wynikiem naszych decyzji, które podejmowaliśmy wspólnie. Trafił nam się czas skumulowany ;-) damy rade jak zawsze!
I
co pojechaliśmy :-) była zima, jesień i wiosna, brakowało pory roku
lata ;-) kompletnie nie narzekaliśmy na pogodę nawet wręcz przeciwnie .
Wyjazd bardzo pozytywnie oceniamy. Hania i ja byłyśmy bazą, dołączyli do
nas tata, babcie dwie i dziadek. Każdy miał swój czas z nami i uczył
się co, jak i kiedy. Stresprzeżywaliśmy wszyscy, jednak w rezultacie udało
się i wróciliśmy cali i zdrowi z nowymi doświadczeniami. Nie było łatwo,
początki były najtrudniejsze. Hania wyczuwała napięcie, a i sama nie
rozumiała gdzie jest, co od niej wszyscy chcą i gdzie jest ukochany
Tata!!! Z dnia na dzień, z zajęć na zajęcia wszystko się układało :-)
Hania dzielnie ćwiczyła przez całe 3 tygodnie :-) w ciągu dnia miała ok
8-9 zajęć, czas na spacer czy zabawę był ograniczony. Już niedługo cały
opis wyprawy!
A tymczasem szykujemy się do małego remontu w naszym gnieździe :-) i znowu mnóstwo pracy a dzień na złość nie chce się wydłużyć :-)
Ale my dzielne Żuki damy radę, jak zawsze na straży stoją dziadkowie i przyjaciele!!! Ehh bez nich byłoby ciężko!!!!! Są niezastąpieni i wspaniali!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz