Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

piątek, 22 maja 2015

Jesteśmy ....

Cisza......
Zero informacji....
Powód? 
Czas? Brak motywacji?  Zabieganie? Napisze później? Dodam jutro, dam radę!
A może pojutrze? W weekend na pewno mi się uda! Co to ja miałam zrobić?!
I tak mija dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem. I co?  I pustka.
Dużo zmieniło się u nas przez ostatnie pół roku. Podsumowując mogę jedynie stwierdzić, że wszystko mamy do góry nogami :-)
Hania w przedszkolu odnajduje się znakomicie! Uwielbia to miejsce i Opiekunki, które zaskakują mnie co i rusz. Aż miło do nich przychodzić i czasem mam ochotę zamienić się w dziecko i zostać z nimi. Zawsze uśmiechnięte, zabierają dzieci i już ich nie ma, impreza w sali jest na całego. Hania radośnie gaworzy po swojemu praktycznie przez cały czas, zaczyna jak ją oddajemy a jak odbieramy to hmm nie kończy tylko dalej nawija. Opowiada nam cały swój dzień a Opiekunki się śmieją, że gada aż ją czasem proszą o chwile ciszy :-) zresztą nie tylko ona tak nadaje :-) Bomba to przedszkole :-) ciesze się, że się zdecydowaliśmy. Że przełamaliśmy swój lęk i obawy i podjęliśmy krok do przodu. Jest to z wielkim pożytkiem dla Hani co widać gołym okiem. Ostatnio było podsumowanie naszego Szkraba i szczerze powiedziawszy sami się domagaliśmy o minusy Hani ;-) były ochy i achy co oznacza nie tylko, że Hanka rozwinęła się, ale też że to przedszkole i ludzie tam pozytywnie działają na naszą pociechę. Za co chylimy czoła i stokrotnie im dziękujemy!!!!
Dodatkowo udało nam się zrealizować plan bardzo długoterminowy :-) na razie wszystko jest na najlepszej drodze do finalizacji, mimo różnych przeciwności, komplikacji, ale szczegóły za jakiś czas. Totalnie to zmieniło nasze życie i mam nadzieje, że jeszcze bardziej je urozmaici!



Chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim za każdą złotówkę jaka wpłynęła na konto Hani w fundacji :-) jesteśmy wdzięczni za pamięć i chęć pomocy. Prosimy nie zapominajcie o nas a dokładniej o Hani :-)
POMOC DLA HANI dzięki Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą
1% podatku przy rocznym rozliczeniu pit - krs nr 0000037904 z dopiskiem 16552 KOWALSKA HANNA
Darowizny można wpłacać na subkonto Hanny w Fundacji
nr konta 61-1060-0076-0000-3310-0018-2660
z dopiskiem 16552 KOWALSKA HANNA, DAROWIZNA NA POMOC I OCHRONĘ ZDROWIA



Dzięki Waszemu Procentowi i darowiznom Hania uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, odbywa wizyty u specjalistów a ostatnio nawet udało nam się zdecydować na wyjazdowy turnus rehabilitacyjny :-) jesteśmy zadowoleni z efektów i na pewno będziemy kontynuowali wyprawy do ośrodków.
W tym roku planujemy też kilka nowych sprzętów dla Szkraba,  zaczynamy już poszukiwania i wywiad środowiskowy. Niestety NFZ refunduje cześć kosztów i Wasze wpłaty pomogą nam w zaopatrzeniu Hani w najlepsze urządzenia, które będą korygować jej postawę i siad. Już powoli powoli zbliżamy się do ich "klepnięcia" :-)


Hania jest nadal pogodnym i rozgadanym dzieckiem. Tą radością i pozytywnym nastawieniem zjednuje ludzi i wybiera samych wyjątkowych rehabilitantów, lekarzy i miejsca. Dzięki temu każdy dzień jest dla nas wyjątkowy i nawet pobudka o 5 rano może przerodzić się w niezapomniany poranek. Jej śmiech i gaworzenie to najpiękniejsze podziękowania jakie możemy usłyszeć :-) widać że ostatnie pół roku jest dla niej bardzo cenne i wypełnione nowymi bodźcami, wrażeniami. Pozwoliło nam to na pokazanie Hani naszej miłości,  zaangażowania i bliskości. Były momenty kiedy jedno z nas nagle znikało na dłuższy czas, co do tej pory nie miało miejsca i Hania dzielnie znosiła rozłąkę. Nie odbyło się bez chwil smutku, zagubienia jednak nauczyła się, że mimo, że nie jesteśmy całą rodziną,  może na nas liczyć i czuć się bezpiecznie. Nauka dotyczyła całej naszej rodziny i świetnie daliśmy sobie radę. Szczególnie na 3 tygodniowym turnusie rehabilitacyjnym z dala od domu, z dala od codzienności.
 
Obiecujemy, że wracamy tu, będziemy pisać i pokazywać jak wygląda świat Hani. Koniec laby, koniec niezapowiedzianych historii. Stopniowo będę dodawała wpisy, które powstały dawno temu i czekają w ukryciu na dopracowanie i dodanie zdjęć. Blogspot uczy cierpliwości i pokory. Układ wszystkiego zajmuje bardzo dużo czasu a zdjęcia zawsze są na początku w miejscu, w którym nie chcemy a na końcu potrafią zrobić psikusa i poprzestawiać się mimo naszych starań. I człowiek już ostatkiem sił kończy posta i stara się nie liczyć ile czasu dodawał jedno malutkie zdjęcie ;-) ale nie marudzimy tylko działamy, wstąpiła w nas nowa siła :-) oby na długo!!!  
Zacznę może od wpisu który powstał w lutym, tuż przed wyjazdem na nasz pierwszy turnus rehabilitacyjny. Dużo stresu było od chwili gdy otrzymaliśmy telefon, że tak to już ten czas, że minęło pół roku i nadeszła nasza kolejka, że mamy się pakować i fru do Ameryki. Pierwotnie dostaliśmy ok tygodnia na przyjazd, w głowie milion myśli, planów, terminów, zobowiązań. Panika co zrobić jak to ułożyć, po krótkiej naradzie przenieśliśmy termin wyjazdu o miesiąc. Pozwoliło nam to dokładnie ułożyć plan działania,  dokończyć zobowiązania i spokojnie przygotować się do wyjazdu, a napisałam tak:
Za parę dni ruszamy na nasz pierwszy turnus rehabilitacyjny!!!  Mój lęk jest ogromny. Jedziemy aż na trzy tygodnie do Ameryki. Szpital w środku lasu nad jeziorem, cudne miejsce, jak oglądałam zdjęcia. Opinia dobra wśród lekarzy i terapeutów. Choć wszyscy w pierwszym momencie myślą o zupełnie innej Ameryce i pytają o wizy, o podróż :-) dużo śmiechu było dzięki temu. A to dwie trzy godziny drogi od nas, pod Olsztynkiem :-) Spakowanie nawet nie rozpoczęte. W głowie milion pomysłów co tu zabrać, jak tam będzie, ile zajęć, jakie zajęcia, czy jedzenie będzie dobre tzn np nie z soda, czy pokój będzie ciepły, jak daleko będzie do stołówki czy na zajęcia, czy śnieg nas zasypie czy będzie mokro,a może wiosna zawita już, jak Hania zniesie rozłąkę z tatą,czy będzie chciała ćwiczyć,  czy terapeuci będą jej odpowiadać, kiedy zrobię pranie, czy dam radę z Hanią, czy się nie rozchorujemy, czy wystarczy mi sił, czy czy czy.... I tak od miesiąca mi wszystko krąży w głowie. Nie śpię przez to najlepiej. W pracy też dużo. W domu jak zawsze jest co robić. A dzień na złość kończy się za szybko, noc mija w mgnieniu oka. Znajomi i rodzina zaniedbani, dziwią się, że nie dzwonię w każdej wolnej sekundzie czyli w drodze do pracy, na zajęcia, do domu, na spotkania... Ten czas poświęcam na wyciszeniu się,  na podejmowaniu decyzji,  ułożeniu planu działania. Nie narzekam nic a nic. Wszystko jest wynikiem naszych decyzji,  które podejmowaliśmy wspólnie. Trafił nam się czas skumulowany ;-) damy rade jak zawsze!
I co pojechaliśmy :-) była zima, jesień i wiosna, brakowało pory roku lata ;-)  kompletnie nie narzekaliśmy na pogodę nawet wręcz przeciwnie . Wyjazd bardzo pozytywnie oceniamy. Hania i ja byłyśmy bazą, dołączyli do nas tata, babcie dwie i dziadek. Każdy miał swój czas z nami i uczył się co, jak i kiedy. Stresprzeżywaliśmy wszyscy, jednak w rezultacie udało się i wróciliśmy cali i zdrowi z nowymi doświadczeniami. Nie było łatwo, początki były najtrudniejsze. Hania wyczuwała napięcie, a i sama nie rozumiała gdzie jest,  co od niej wszyscy chcą i gdzie jest ukochany Tata!!! Z dnia na dzień, z zajęć na zajęcia wszystko się układało :-) Hania dzielnie ćwiczyła przez całe 3 tygodnie :-) w ciągu dnia miała ok 8-9 zajęć, czas na spacer czy zabawę był ograniczony. Już niedługo cały opis wyprawy!

A tymczasem szykujemy się do małego remontu w naszym gnieździe :-) i znowu mnóstwo pracy a dzień na złość nie chce się wydłużyć :-)
Ale my dzielne Żuki damy radę,  jak zawsze na straży stoją dziadkowie i przyjaciele!!!  Ehh bez nich byłoby ciężko!!!!!  Są niezastąpieni i wspaniali!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz