Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

wtorek, 10 września 2013

Hania z mamą

Ostatnie dni spędzamy razem. Od rana do wieczora z wyjątkiem połówki dnia, kiedy to wybraliśmy się na uzupełnienie szaf.
Jest ciężko. Rano Tata karmi Hanię i ucieka do pracy, my zostajemy same i zaczynamy wyścig z czasem. Nie ma chwili do stracenia, a jak się zagapimy to potem biegam i walczę z czasem, a i tak i tak nie da się nadrobić czasu :(
Dwa tygodnie temu szykowaliśmy się na badania krwi i moczu Małego Żuka. Wstaliśmy w nocy, nakarmiliśmy Babla. Potem rano szybko do szpitala na pobranie krwi. Byliśmy 4 w kolejce więc rachu cichu powinno pójść. Czekamy, Tata Hani zrezygnował z wejścia do gabinetu, twierdząc że ostatnim razem jak był przy pobraniu to się krew polała, paniom trochę się ręce trzęsły i ogólnie było mało fajnie, zmarnowały pełną fiolkę krwi :( nic to, idziemy z Hania do środka. Panie miłe, jeszcze uśmiechnięte, bo to ranek, mało pacjentów. Wybieramy rączkę prawą, ustawiamy się i kłujemy. Krew stwierdziła, że płynąć nie będzie, więc pielęgniarka z wyrzutem, że pewnie dziecko nie napojone, że za mało wody, nie przygotowane. Policzyłam do 10, a w międzyczasie drugą pielęgniarka mówi, że piła Hania na korytarzu i potwierdza przygotowanie rodziców. Uff... No to czekamy aż skapnie ile trzeba.
Dodatkowo chcemy zrobić Wit D (oczywiście płatnie!!!) Odmowa, za gęsta krew i za mało pobrały. Decydują się kłuć drugą rączkę i plusk!!!! poleciała krew na pielęgniarkę, na podłogę, na ich ubrania ( my byłyśmy czyste, dobrze usiadłam :) ). Podkładały fiolkę za fiolka. Nie miały pomysłu jak to zatamować, na szczęście opanowały sytuację!!! Wyniki można odebrać kolejnego dnia. Ale kolejnego dnia to pojechałam z moczem. Też wstaliśmy w nocy i poiliśmy Hankę. Kolejnej nocy Hanka z przyzwyczajenia chyba już ;) wstała i zaczęła nas zaczepiać do zabawy. Zdziwiona była, że nie pałaliśmy chęcią pląsania. W końcu padła nad ranem. Dziadek zabrał Bąka na ćwiczenia, a ja ponownie pojechałam do szpitala. Chcieliśmy odebrać wcześniej wyniki, żeby upewnić się że są ok ( w moczu często wychodzą nam bakteria). Przybyłam pod gabinet, pani pielęgniarka jak mnie zobaczyła to z delikatnym zdenerwowanie zapytała się co chce. Wyniki krwi, moczu,Wit D. Jak to,a kiedy pobierane. Przedwczoraj i wczoraj. Niemożliwe
 Hmm... Pani się przyznała że już mnie zapamiętała i dni się jej pomyliły, stąd jej złość na mnie na początku, myślała, że chcę wyniki po paru godzinach. Miło pogadałyśmy i pognałam do pracy. Bakterii w moczu brak uffff.
Misiowi na ratunek
W zeszłym tygodniu mieliśmy stawić się w szpitalu z Hania i całym majdanem ma wycięcie migdałka. Przygotowania były długie, zarówno w domu jak i w pracy, aby skupić się w tych dniach tylko na Hani. I tak miało być. Przyjechaliśmy rano, koło 9. Dzieci w poczekalni było dużo, rodziców jeszcze więcej. Niektórzy mili, uśmiechnięci, dzieci wesołe, a niektórzy zmęczeni życiem i dzieckiem, nie do końca potrafiący się zająć maluchem. Ja zostałam na straży, a Tata z Hania udał się zwiedzać pobliskie uliczki. Ratowali Misia, próbowali dostać się do oświaty, i podziwiali świat. Grzecznie bez narzekań czekałam w kolejce. Dzieci nie ubywało, jakby świat się zatrzymał. Godzina, dwie, trzy czas płynie, zjedliśmy zupę, i w końcu nadeszła nasza kolej. Jupi!!! Witamy się z Panią Doktor i pielęgniarka. Przekazujemy badania, kartka po kartce, na chyba trzecim czy czwartym wyniku panie zbladły, zamilkły. Nie przyjmą Hani.
Dlaczego, co się stało? ?? Oglądając wyniki widziałam, że kilka jest na granicy normy a jedne nawet ponad normę, jednak naszym zwyczajem nie czytałam w Internecie bo to czasem negatywne skutki ma. I się okazało, że znowu rozpoczynamy wędrówkę po przychodniach. Hania ma za niską krzepliwość krwi i dopóki tego nie wyprostujemy, nie mogą zrobić zabiegu. Muszą jakby co wiedzieć co i w jakich ilościach podać Hani przed i po zabiegu. No to super, po prostu extra. Tyle czekania i pilnowania zdrowia Żuka, taka otoczka, takie załatwianie wszystkiego.... !!! Nic to, zabraliśmy się i poszliśmy zapisać się do przychodni przyszpitalnej do hematologa. A tu niespodzianka, można dzwonić dwa dni w tygodniu przez dwie godziny i się umawiać. Extra. Nic to, zacisnęłam zęby i zaczęłam główkować. Po chwilach kilku wpadła mi do głowy pewna myśl, Dziadka Kolegi żona przecież jest Hematologiem!!!! Za telefon i dzwonimy!! Czas oczekiwania na wizytę w poradni jest ok 5-6 miesięcy, dużo i niedużo, a w sumie to bardzo dużo. Ponieważ Pani Ania jest na urlopie, to czekamy na powrót i będziemy dalej działać :) 
Kamień z serca !!!
A ponieważ nie udało nam się pożegnać migdałka, postanowiliśmy wybrać się na wesele oraz chrzciny na Mazury do wspaniałej pary z cudną córeczką. 
Podróż minęła szybko, a nawet za szybko. Dojechaliśmy, radośni i
zadowoleni, że o to jesteśmy i możemy uczestniczyć w tym pięknym dniu. Kościół był wypełniony bliskimi osobami, każdy uśmiechnięty, wpatrzony w Parę Młodą i ich Maleństwo. Po mszy długo czekaliśmy na złożenie życzeń, ale warto było poczekać :) potem było weselicho jak się patrzy. Spotkałam mnóstwo fajnych ludzi, o których wiele słyszałam, ale nie było jak spotkać.
Hania obserwowała wszystko wokół, nic nie mogło się wydarzyć bez niej. Pięknie zjadła obiad, chociaż było mnóstwo ludzi, którzy coś cały czas robili, przemieszczali się, dzieci biegały, bawiły się, wszystko w ruchu. Wieczorem dosłownie padła :) Dzielna była niesamowicie. Szkoda, że Tata Hani musiał w poniedziałek iść do pracy. Ehh mogliśmy zostać nad pięknym jeziorem w otoczeniu drzew i szumu fal. 
Cały tydzień spędzałyśmy z Hanią razem. Udało się dojechać na czas na wszystkie zajęcia, nigdzie nie zabłądziłyśmy, może parę razy się spóźniliśmy ;) było wyczerpująco i męcząco. Rano pobudka, potem szybkie sprzątnięcie mieszkania, umycie się, spakowanie, jedzenie i fruuu na zajęcia. Jak nie było zajęć próbowałyśmy w domu ćwiczyć w łuskach, bawić się z książkami, puzzlami, i inne różności. Pomysłów wiele, ale niestety dzień za krótki. Jedyny mały minus był z Mamy kręgosłupem. Na weselichu trochę przecholowałam i za długo nosiłam Hanię, dodatkowo w aucie skręt na lewo przez kilka godzin. Ból niemiłosierny oby pewnego dnia po prostu zniknął!!!!!
Hanka przegadywała mnie dzień w dzień, się z niej zrobiła gaduła. Zmieniła się ruchowo, szybciej się przemieszcza, stabilnie prosto siedzi, coraz częściej podnosi pupę, potrafi zająć się sama sobą przez dłuższy czas, sama wymyśla zabawy i coraz częściej pokazuje czego chce. Fajny się z niej Szkrab zrobił :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz