Opowieść o naszej Hani, o naszej wspólnej drodze i codziennych przygodach.

sobota, 9 marca 2013

Śpioch

 Udało się!!! Hania była na sankach! Krótko bo jej buzia zrobiła się czerwona od zimna i wiatru, a ponieważ jeszcze kaszel się od czasu do czasu pojawia to dmucham i chucham na Żuka.
Zaraz po masażu u p.Maćka, wróciliśmy do domu po sprzęt sankowy i śpiworkowy.Ubraliśmy ciepło Hanię i siup na dwór. Akurat była godzina obiadowa więc całe pole przymetrowe było dla nas :) poszusowaliśmy chwilę, Tata Hani zrobił jej mini kulig :) Ledwo za nimi nadążałam. 
Sanki rewelacja! Hania dostała je od Mikołaja pod choinkę. Na pierwszej wyprawie sankowej okazało się, że niestety ale Hania nie siedzi w sankach i w rezultacie zjeżdżała i leżała. W sumie to nie przeszkadza, ale na dłuższą metę nie jest to bezpieczne bo mogłaby spaść i tyle by było z wycieczki na śnieg. Odbyła się burza mózgów Dziadka W i Taty Hani. W rezultacie Dziadek W wykonał w środkowym szczebelku klin. Dzięki niemu Szkrab może siedzieć prosto, nie zjeżdża, a jak urośnie to klin ma opcję przesuwania :) trzeba tylko śpiworek umieścić na pojeździe i można śmigać!
Cóż byśmy zrobili bez Dziadków ???? Nie mam pojęcia!!!
A Dziadek W jeszcze zgodził się pomóc w naprawie kabelków i komunikatorów p.Marcie z Wrzeciona. Nie to, że bezinteresownie, nie nie. Hania też z tego korzysta i to dla wnuczki Dziadek robi poniekąd :) 
Ehh Babcie i Dziadkowie są niezastąpieni!!!
A moje ukochane dziecię, dało mi wolne popołudnie i śpi smacznie od kilku godzin wraz z Tatą. Ciekawa jestem jak to w nocy będzie lub rano jak to trzeba będzie wstać i nadzorować Hankę.
Jutro basen :) nie mogę się doczekać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz