Mały Żuk powoli staje się Większym Żukiem.
Niosąc pewnego dnia Hanię do samochodu zauważyłam lekką zadyszkę jak już udało mi się zapiąć wszelkie pasy bezpieczeństwa w foteliku. Zastanawiałam się początkowo czy to fakt, że temperatura jest powyżej zera a na sobie mam kurtkę, czy aby fakt, że pewna osóbka powiększyła się ;)
Szafka z ubraniami powoli zamienia się w puste przestrzenie ze względu na ubrania, które się kurczą i są chowane do pudełka pod łóżkiem . Zastanawiam się czy to proszek lub płyn do płukania powodują, że ubrania wyjęte z pralki są mniejsze, tzn są opięte na Hance lub wręcz za małe. Czy też pralka przestawia się na wyższą temperaturę i ubrania tracą swój rozmiar.
A może to powiew ciepła skurczył materiały??
Dziwne to bardzo ;)
Odpowiedź jest w sumie jedna. Hanka ruszyła po raz kolejny ze wzrostem! W sumie i dobrze, przecież ile można być dziesięciokilowym człowieczkiem. Teraz pewnie ma już z 14 lub więcej ;)
Sprawdzimy ten fakt przy najbliższej kąpieli. Bo wanna choć zrobiona z materiału niekurczliwego, też jakoś krótka się zrobiła.
W wannie Hania jest w swoim żywiole. Ciężko mi jest ją utrzymać w spokoju np w pozycji siedzącej i myć jej plecki, szyję, ręce... Wierci się niemiłosiernie. Jednak jest to już bardziej wiercenie świadome, ładnie siada, kontroluje głowę, żeby nie trafić w ścianę wanny (czasem jeszcze ma to miejsce ale nie z takim impetem jak wcześniej), zmienia pozycję w tempie szybkim i pewnym. Potrafi z pleców klęknąć i znowu na plecy wrócić. Nie opanowaliśmy leżenia na brzuchu bo jednak głowa szybko się zanurza a tam brak tlenu ;) Choć kąpiel wymaga ode mnie użycia siły, zręcznego manewrowania i potem szybkiego opanowania przy ubieraniu - 5 minut to czas kiedy Hania mi pozwala na założenie pidżamy, potem jest wrzask, że czas minął. Jak już Żuk ubrany, nasmarowany, uczesany leży pod kołdrą, zalegam obok niej i przeważnie wstaję rano ;) Jak to się mówi wiosenne przesilenie wymaga u mnie większej dawki snu!
Na święta podpowiedziałam mikołajowi prezent dla mej osoby. Myślałam, że będzie taki mój mój i będę mogła nim cieszyć oko co wieczór choć za dnia też jest pikny. I jak to zwykle bywa z moimi upatrzonymi rzeczami, znalazł się w domu adorator mego świecącego prezentu. Cieszę się, że się podoba i wzbudza zainteresowanie, ale to przecież moje ;) I co mogę zrobić? Jedynie dołączyć do Hani :) a kulki są magiczne, sprawiają, że noc jest piękniejsza i milsza, ciepła i tajemnicza, a w dzień pięknie zdobią pokój i cieszą oko :) na choince wyglądają bosko. Mikołaj sprawił nam wielką frajdę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz